Redakcja KR

Nieoczywiste miejsca, nieoczywiste starty

Kathmandu, 06.11.2017

Jesień ostatnio nie rozpieszcza. Raz za oknem jest lepiej, raz gorzej. Zmiana czasu przyspieszyła zapadanie zmierzchu, sporo z nas przechodzi roztrenowanie. Nie wiemy jak Wy, ale my lubimy wtedy… błądzić palcem po mapie. Bardzo lubimy! Jesień sprzyja planom wyjazdowym, rzucamy Wam zatem nieco pomysłów – trochę od paki, trochę mogłoby się wydawać z przypadku. Wszystkie te miejsca łączy dla nas jedno – są po prostu piękne. A że fajnie jest zwiedzać zakątki globu na biegowo, to dajcie się porwać w podróż przez kontynenty. Może coś Was zainspiruje?

Ultra po dżungli? Tylko w Peru!

Kiedy: 3 czerwca 2018
http://beyondtheultimate.co.uk/ultra/jungle-ultra/#!/2018/06/03
Wpisowe: 2250 GBP

Anglikom nie można odmówić smykałki do interesów. Już za 2250 funtów (okazja!) można bowiem wykupić sobie wycieczkę obejmującą start w pięcioetapowym biegu ultra po peruwiańskim lesie deszczowym, który łącznie obejmuje 230 km. Jak piszą organizatorzy na stronie, trasa wiedzie po parku narodowym Manu gdzieś daleko w lasach deszczowych Amazonii, od Andów aż po rzekę Madre de Dios. Można podziwiać naturalne dziedzictwo wspinane na listę UNESCO. O ile pozwoli na to oblepiająca wszystko wilgotność, głębokie błoto i rzęsiste deszcze. Ale do tego też można się przyzwyczaić, zwłaszcza po Łemkowynie, prawda?

Super. Ale co macie w pakiecie? Opiekę w trakcie eventu, zakwaterowanie między etapami, ale na loty już nie macie co liczyć. Więc jeśli przypadkiem wybieracie się do Peru i macie jakieś 11 tysięcy na zbyciu w ciągu paru dni, to śmiało!

Jak ktoś jednak woli nieco inne warunki klimatyczne, może z tymi samymi orgami wybrać się do Szwecji na pięcioetapówkę za Kołem Polarnym w ich części Laponii, też 230 km z temperaturami wahającymi się między -5 a -20 st. C, na pustynię Naimb, tym razem na 250 km w pięciu etapach w średnio 20-35 stopniach, czy w końcu do Kenii na ten sam dystans za tyle samo funtów w takiej samej liczbie etapów. Uff, mają rozmach!

Ultra Trail Angkor Wat

Kiedy: 19–20 stycznia 2018
http://www.ultratrail-angkor.com/en/
Punkty ITRA: dystanse 128 km oraz 62 km – 2 punkty
Wpisowe: 45–165 EUR

O godzinie 7 rano upał potrafi nieznośnie dawać się we znaki. Nie zmienia to faktu, że cały kompleks bywa zatłoczony, bo gros ludzi odwiedzających Angkor  jest już na miejscu po obowiązkowym fotografowaniu wschodu słońca. A ultrasi już walczą z trasą o długości 128 km.

Od początku jednak, trasy: w edycji 2018, która odbędzie się w styczniu, do wyboru są dystanse: 16 km (Temple Run Angkor), 32 km (Jungle Trail Angkor), 42 km (Marathon Trail d'Ankgor), 64 km (Bayon Trail Angkor) oraz 128 km (Ultra Trail Angkor UTA 128).  

Najdłuższy dystans wystartuje po raz drugi, jego uczestnicy będą mogli obejrzeć w trakcie biegu kilka kompleksów świątynnych, zapierające dech widoki gdzieś pomiędzy nimi (serio! widzieliśmy na własne oczy!) z polami ryżowymi, dżunglą pełną ciekawskich małp, małymi khmerskimi wioskami wreszcie.

Plusem jest spore zaplecze noclegowe (zarówno miłośnicy hoteli pięciogwiazdkowych, jak i budżetowych miejscówek znajdą coś dla siebie) w postaci miasteczka Siem Reap, ale minusem jego możliwe oblężenie o tej porze roku ze względu na high season. Do Siem Reap można łatwo dojechać z tajskiej granicy, dolecieć samolotem zarówno z Tajlandii, jak i stolicy Kambodży. Logistyka zatem wyjątkowo nietrudna, a można wyjazd połączyć z urlopem dla rodziny w przyjemniejszych okolicznościach przyrody niż styczniowa Polska. Oczywiście można skorzystać też z oferty organizatora i wykupić nocleg w pakiecie z numerem startowym. W naszej opinii nie ma jednak takiej potrzeby.

No i sam kompleks położony na ponad 400 km2 robi ogromne wrażenie. Nie tylko o wschodzie i zachodzie słońca! Trzeba tylko pamiętać, że to płaski bieg, po nieco zakurzonym podłożu. Zamiast gór uniesień muszą dostarczyć wiekowe ruiny starożytnej cywilizacji.

 

Bagan Temple Marathon, Mjanma (Birma)

Kiedy: 25 listopada 2017 (24 listopada 2018)
http://bagan-temple-marathon.com/
Wpisowe: 1200–1500 USD 

Nie jest to ultra, ledwie dystans maratoński (choć do wyboru również połówka i dyszka), jednak odbywa się w podobnych okolicznościach przyrody co wspomniany wcześniej Angkor. Kiedyś urzekło nas zdjęcie buddyjskich pagód wśród bujnej roślinności spowitej w porannej mgle z unoszącymi się nad nimi balonami – trochę jak w Kapadocji. Okazało się, że Bagan, jedno z popularniejszych wśród turystów miejsc w Mjanmie (czyli dawniej Birmie), można zwiedzić także biegowo, pokonując właśnie maraton.

Bieg jest organizowany przez doświadczoną ekipę, bo ci sami ludzie odpowiadają za takie imprezy biegowe jak Polar Circle Marathon, Great Wall Marathon czy Petra Desert Marathon (to też potencjalnie ciekawe destynacje!). Podobnie jak nasza kambodżańska propozycja, trasa również wiedzie po płaskim terenie, poza kurzem musimy zmagać się z upalną pogodą. Limity czasowe nie są wyśrubowane (ot, w sam raz dla turystów), bo do punktu na 27. kilometrze trzeba dotrzeć w pięć godzin, a na mecie pojawić się nie później niż siedem godzin po starcie. No ale przeciwnikiem może jednak być gorąc...

No i zasady rejestracji. To przeciwnik nr 1. Bo w biegu nie można wziąć udziału ot tak sobie, wykupując po prostu pakiet startowy. Trzeba kupić komplet z wycieczką. W tańszej opcji zaczyna się ona już w Yangon, trwa sześć dni, dostajemy loty między miastami w Birmie, transport na miejsce, noclegi, wyżywienie, nawet przekąski na czas biegu itp. Przyjemność nietania, bo 1200 USD, wersja ośmiodniowa to już 1500 USD (no bez dwóch, żeby cena ładniej wyglądała). Trochę szkoda, ale może akurat ktoś z Was lubi czuć się zaopiekowany.

At least, but not last… Mjanma podnosi się po latach rządów junty wojskowej i zamknięcia na turystów. To kraj biedny, całkiem niedawno spustoszony przez cyklon. Z rozgrywającym się tu i teraz konfliktem na tle etnicznym i religijnym. Na pewno warto tam jechać i obejrzeć kraj, który jeszcze nie zaprzedał się całkowicie masowej turystyce (choć to szybko postępuje i za chwilę będzie tam druga Tajlandia), ale pod rozwagę zostawiamy Wam to, czy warto płacić Duńczykom za wikt i opierunek przez tę parę dni, czy zostawiać pieniądze u lokalsów, a po Baganie zrobić sobie po prostu kilka malowniczych treningów biegowych, np. o świcie.

Pozostałe artykuły