Redakcja KR

SARA ALONSO – bez bólu nie ma w sporcie sukcesu!

09.06.2025

Była piłkarką nożną, biegała na bieżni biegi z przeszkodami, uwielbia przełaje. Jest osobą hiperaktywną, ale też lubi zaszyć się wśród pomidorów w swoim ogrodzie. Szczera rozmowa z Sarą Alonso, która do trialu trafiła po tym, jak obejrzała w trakcie pandemii serię Chasing Dreams Goldena. Wtedy pojawiło się pragnienie – „Też tak chcę.” W ciągu dwóch lat wdrapała się na szczyt. Szybko jednak z niego spadła. Zmęczeniowe złamanie kości łonowej, niemal przerwało tę błyskotliwą karierę. Po roku przerwy od biegania, o związanymi z tym trudach. Jeszcze cięższym powrocie na biegowe ścieżki i o jej walecznym stylu biegowym – rozmawia z Jędrkiem Maćkowskim, który miał okazję śledzić z bliska jej wzloty i upadki. 

Wywiad ten pojawił sie w maju 2024 roku w Magazynie ULTRA nr 53. Miał być wywiadem do okładki, gdzie wszyscy czekali na jej sukces na Zegamie. Dzień przed startem trafiła do szpitala z zapaleniem płuc, jej marzenie o toporze i baskijskim berecie legło w gruzach. Jesteśmy jednak rok później Sara Alonso dopięła swego. Znów z poziomu zero wspięła się na sam szczyt. Niezłomna i Niezniszczalna! Przeczytaj relację z tegorocznej Zegamy tu w sieci lub poznaj fenomen tego biegu w najnowszym papierowym ULTRA

Sara jak pojawiłaś się w trailu - wiem, że to był przypadek?
Przez przypadek trafiłam w internecie na filmiki z Golden Trail World Series i przepadłam. W trakcie pandemicznego lock downu, niemal jednym tchem obejrzałam całą serię Chasing Dreams. Jak wyłączyłam komputer, powiedziałam, że chcę być bohaterką takiej produkcji. Chcę przeżyć te zawody, które tak mnie zachwyciły. Będąc zamknięta w domu, odcięta od ruchu, stało się to moją obsesją, więc jak tylko można było znów wychodzić na zewnątrz, założyłam buty biegowe i pobiegłam w teren. W Hiszpanii w trakcie pandemii obowiązywał bardzo długo ścisły reżim sanitarny i twardy lock down. Nieuzasadnione wyjście z domu groziło bardzo wysokimi karami pieniężnymi. Treningi na świeżym powietrzu władze uznawały za nieuzasadnione wyjście. Wielu sportowców przez tę przerwę zakończyło kariery lub zmieniło dyscypliny sportu. Dokładnie tak było w przypadku Sary. Od dziecka byłam zawsze bardzo aktywna. Chłopaki grały w piłkę nożną, to my z koleżankami razem z nimi. Szkolne wagary na plaży? Byłam tam. Ruch to coś, co lubię. Później były kluby piłkarski i biegowe – rodzicie wiedzieli, że muszę spożytkować jakoś nadmiar energii. A u nas w Hiszpanii piłka i bieganie są ważne. No i oczywiście kolarstwo, ale ja nie lubiłam akurat roweru.

fot. Jordi Saragossa GTWS 

Ok, przeskoczmy w czasie do momentu, gdy pojawiłaś się w jako zawodniczka w serii Goldena. Weszłaś do niej z hukiem. Podium na Zegamie, podium na Maratonie du Mont Blanc. Publiczność cię pokochała za to, że zostawiałaś dużo na trasie. Czasem w sensie dosłownym. Internetowe rolki z twoimi upadkami, to wielomilionowe virale. Wszystko wyglądało wspaniale. Kontrakt z nowym sponsorem i nagle bum! Jak w przypadku Twoich wywrotek. Nie jakiś tam upadek, tylko prawdziwa gleba! Co się stało?
Złamanie zmęczeniowe kości łonowej. Tak brzmiał wyrok. Ale ja wtedy nie wiedziałam, że to tak poważna sprawa. Lekarze powiedzieli mi, że wrócę do sportu za dwa miesiące, moja kość się zrośnie. Po tym czasie powiedzieli sorry nie zrosła się, jeszcze dwa miesiące. Później było – Sara jeszcze miesiąc, kolejny i kolejny. Wraz z trenerem zrozumieliśmy, że przesadziliśmy. Pierwszym objawem były moje nieregularne miesiączki, później ich brak. „Stress factor” nasilał się w moim organizmie. Zamiast wyciszyć go, ja szłam jak szalona do przodu. Moje plany startowe spadały jeden po drugim. Zegama, Marathon du Mont Blanc, Mistrzostwa Świata. To było jak tortury. Wolałabym by na początku powiedzieli mi Sara zapomnij o bieganiu na pół roku, a tak cały czas się łudziłam. Do tego każdego dnia dostawałam pytania o to kiedy znów zacznę biegać, kiedy założę numer startowy. Popularność jest fajna, ale w takich momentach przytłacza. A ja jestem z tych, co to na każdą wiadomość musi odpisać. To w tej kontuzji było najgorsze, bo ja w pewnym momencie nie wiedziałam, czy kiedykolwiek wrócę do biegania i co miałam powiedzieć ludziom? Później stwierdziłam, że dokładnie to powiem. Będę szczera i wtedy dostałam olbrzymią masę wsparcia. Okazało się, że mimo że nie biegam moi fani są ze mną.

I wtedy odkryłaś rower? Pamiętam jedną z pierwszych naszych rozmów na Maderze i jak pytałem Cię o to, czy w treningu wykorzystujesz rower, skrzywiłaś się i powiedziałaś, że nie lubisz jeździć.
No tak, bo nie lubiłam, ale jak nie mogłam robić niczego innego, to zaczęłam jeździć. Najpierw super wolno i krótko, później szybciej, dłużej i co śmieszne okazało się, że jestem w tym całkiem niezła. Wystartowałam w kilku zawodach, wygrałam nawet kilka i dostałam propozycję, by przyjść na testy do jednej z zawodowych damskich drużyn kolarskich. Ale ja chciałam biegać. Od tego czasu, jednak rower wykorzystuję w treningu często i bardzo mi się to podoba.A co możesz poradzić amatorom, którzy właśnie są w trakcie kontuzji?Po pierwsze nie stawiaj sobie celów. Poddaj się pokornie rehabilitacji, bądź cierpliwy, nie myśl negatywnie, nie myśl o bieganiu. Próbuj wszelkich innych aktywności, a jak przyjdzie odpowiedni moment, wrócisz do biegania, a może w międzyczasie spodoba Ci się inny sport. Jeśli tak i będziesz w nim szczęśliwa, to super. Na bieganiu świat się nie kończy (śmiech) Sama nie wierzę, że to mówię, ale to prawda!

fot. Colin Olivero GTWS w Chinach 

Sara zapytałem naszych prenumeratorów, czy nie chcieliby Ci zadać jakiegoś pytania. I jedno z nich brzmi: Czy masz jakieś przezwisko, bo w Polsce część osób nazywa Cię „No pain Sara”.
Serio? (śmiech)

No wiesz, miałaś sezon pełen upadków, gdzie na metę docierałaś cała pokiereszowaną, jak samochód podczas „destruction derby.”
Wiem, nawet ty mi nagrałeś jedną rolkę, jak wbiegam na metę z rozbitą głową i jak wariatka macham łapami, gadam jak nakręcona, a krew leje się z głowy strumieniami. Ej, ale teraz się już tak nie wywracam. (śmiech)

Wywodzisz się z piłki nożnej. Myślisz, że dzięki temu umiesz walczyć o każdy centymetr pola, w trakcie wyścigu, nie boisz się być poobijana, lecieć po tzw. bandzie?
Nie wiem, skąd to mam, ale jak widzę przed sobą kogoś, to nie kalkuluje, po prostu muszę tę osobę dojść. Jak już jestem u niej na plecach, to szukam jakiegokolwiek prześwitu, nawet na wąskich ścieżkach, by minąć tę osobę. Nieważne, czy to jest podbieg, czy zbieg, muszę minąć i wtedy zdarza się przeszarżować, ale serio ostatnio się nie wywracam. A jak wywracam, to zawsze staję i biegnę dalej. No dobra raz nie dobiegłam, bo rana na moim udzie wyglądała bardzo źle, to był wyrwany kawałek mięśnia i byłabym głupia, gdybym wmawiała sobie, że to nie boli. To bolało, próbowałam kontynuować bieg, ale z każdym krokiem bolało bardziej. No i widziałam bladą twarz operatora, który biegł koło mnie o tę walkę nagrywał. Nie chciałam by zemdlał (śmiech)

A na jakiej pozycji grałaś w piłkę?
Jako pomocniczka. A moim zadaniem nie było strzelanie bramek, czy obrona. Ja miałam zabiegać przeciwniczki, zmęczyć je. Jak dostawałam piłkę, to za bardzo sobie z nią nie radziłam (śmiech). Pytałeś o przezwisko. Dziewczyny z drużyny wołały na mnie „Pulmon”, czyli „Płuco”, bo kiedy inne na boisku wypluwały płuca, ja dalej biegałam.

Ale przyznaj, że ty lubisz być w ciągłym ruchu?
No taki mam charakter. Lubię się ruszać, nowe rzeczy. Jak w okolicy zawodów jest coś do zobaczenia, to chcę to zobaczyć. Inni wolą leżeć i odpoczywać, a ja się ruszać.

Jakie są twoje słabe i mocne strony w biegach górskich, pytam o umiejętności?
Nie jestem zła w niczym ani tez dobra w czymś konkretnym. Jestem po prostu w miarę wszechstronna. To pokazują też moje miejsca na podium. Ja rzadko na nim bywam, ale jak zapytasz o pewniaka w top 5 – to będę ja.

fot. Colin Olivero GTWS

Przeczytałem kiedyś, że chcesz zostać hiszpańską mistrzynią…
Nie, ja chcę wygrać Zegamę, to ważniejsze od jakiegokolwiek mistrzostwa! To jest moje marzenie. Moje marzenie jako zawodniczki i moje marzenie jako Baskijki. Jestem z Kraju Basków, to jest najważniejszy wyścig tutaj. Prawdziwa Legenda. Trenuje i cierpliwie czekam na swój dzień. Nie zrozum mnie źle, jest wiele super biegów. Np. UTMB – każdy chce je wygrać, ale Francuzi chcą bardziej niż inni, bo to jest ich bieg. Zegama jest moim biegiem, więc jak widziałam, jakie warunki były w zeszłym roku. Błoto, mokro, zimno – to była moja Zegama!

Sara a reprezentowałaś kiedyś Hiszpanię w trialu?
Byłam rozpatrywana do kadry, ale nie dane mi było nigdzie wystartować, bo dwa lata temu, kwalifikacje do MŚ w Tajlandii były w trakcie, gdy inne starty Goldena, a przecież ja chciałam biegać tutaj. Później kontuzja, a w tym roku daty tak się ułożyły, że ME są tydzień po Zegamie i dystans jest dość długi, więc to nie miałoby sensu, zatem też się nie starałam.

Masz jakichś biegowych idoli?
Kilian… a z dziewczyn Mode Mathys. Jak w trakcie pandemii oglądałam te filmiki, ona była wtedy na topie. Byłam pod wrażeniem jak wygrywała z facetami. No i Courtney – to taki Kilian w kobiecej wersji. Nienkę Brinkman też ma we mnie swoją fankę. Biega raptem cztery lata, a w maratonie ma rekord życiowy 2 godziny 22 minuty. To imponujące. Do niej należy też rekord na Zegamie.

Ulubiony teren do biegania to?
Lubię jak profil biegu jest urozmaicony, nie jest to tylko jeden podbieg i zbieg. Lubię ciągłe zmiany i wyścigi do 3 godzin. Zdecydowanie wolę jak bieg odbywa się rano, bo trenuję właśnie rano. Nie cierpię trenować wieczorem, to rozbija mi dzień. A tak rano robię trening i później mam czas dla siebie na uprawianie warzyw w moim ogródku.

Właśnie widziałem, jaki Ty masz duży ogród…
Tak jest mi właśnie smutno, bo wszystko w tym roku ładnie wzeszło i przyszedł przymrozek. Pomidory tego nie przeżyły. Szkoda, bo to dużo pracy, ale lubię to.

Jeśli nie trail to co?
Kolarstwo szosowe. Serio w trakcie tej kontuzji wkręciłam się w to. To trochę podobne do odczuć w trialu. Jesteś na treningu sama ze sobą. Musisz sobie umieć poradzić z bólem. Kurczę, ja chyba lubię jednak ten ból. (śmiech). Zresztą każdy, kto lubi się ścigać – musi ten ból trochę lubić, bez niego nie da się odnosić sukcesów w sporcie.