Redakcja KR

Zegama-Aizkorri 2025: nowy król i królowa

Zegama, 25.05.2025

Co to był za dzień w górach! Można by nim obdzielić kilka tygodni i satysfakcja dalej murowana! Ale trzeba uważać, bo „baskijska gorączka” jest chorobliwie zaraźliwa. Od rana tłumy ciągną w góry - a Ty za nimi. Zaczynasz się pocić, serducho bije w rytmie alpejskich dzwonów. Nim się obejrzysz, stoisz w tłumie, a niby wyszedłeś w góry. Nim się obejrzysz, zaczynasz krzyczeć w niebogłosy, szalenie klaskać, hałaśliwie gwiżdże, mimo że nie potrafisz. Co się dzieje? Nic, to po prostu Zegama i stoisz na okropnie stromym podejściu pod Aizkorii z tysiącami opętanych „baskijską gorączką”.

Tekst: Maciek Skiba
Zdjęcie główne: @Rising.Story @JustinGalant Zegama Aizkorri

Listy startowe wypakowane na maksa. Średnie TOP10 kobiet to 783, a facetów 923. Mistrzowie swoich krajów, debiutanci czy powracający. Z tych drugich na przykład Francuz Thomas Cardin, a trzecich: zwyciężczynie Oihanna Cortazar i Maite Maiora oraz… Stian Angermund. A dla przypomnienia - Zegama to maraton z 2736 m przewyżeszenia.

zdjęcie: @Rising.Story @JustinGalant Zegama Aizkorri

Pogoda od rana zapowiadała warunki, jakich dawno nie było. Ostatni raz w dniu wyścigu grań Aizkorii z dołu było widać w 2022 roku… roku rekordów. Teraz w lesie było trochę więcej błota, ale nazwiska znakomite i głodne szalonego tempa: Elhousine Elazzaoui, Roberto Delorenzi, Daniel Pattis, Luca Del Pero, a wśród kobiet niezwykle zmotywowana Sara Alonso, Malen Osa, Judith Wyder i zeszłoroczna zwyciężczyni Sylvia Nordskar.

Ruszyli punktualnie o 9:00 klasyczną pętlą po miasteczku, szczelnie otuleni szpalerem kibiców. Ci wchodzili na barierki, murki, siedzieli na dachach samochodów i mniejszych budynków i dopingowali tak, że Zegama sejsmicznie drżała!

My ustawiliśmy się w punktach newralgicznych: Jędrek wziął Sancti Spiritu, czyli pierwszy „czerwony dywan” wytyczony przez kibiców oraz metę, Maciek natomiast zrobił 670 up na niecałych trzech kilometrach, by uwiecznić zdobywanie najwyższego punktu trasy - Aizkorri (1551 m n.p.m.).

zdjęcie: @Rising.Story-@JustinGalant Zegama Aizkorri

W męskiej gonitwie faworyci zaczęli spokojnie, na czoło wyścigu wysunął się absolutny debiutant serii GTWS, biegacz na orientację z życiówka maratońską 2:09:18 Andreu Blanes. U kobiet szaleńcze tempo narzuciła Sara Alonso, zrzucając sobie z pleców rywalki. Kiedy Andreu słabł, doszli go Pattis z Elhousinem i to oni niemal za ręce wbiegali pod Aizkorri. Sara pod szczytem miała pięć minut przewagi, a dalej Szwajcarka Wyder, Hiszpanka Malen Osa i Szwajcarka Therese Lebouf.

zdjęcie: Roger Salanova

Nasi biegacze: Marcin Kubica od początku w plasował się w połowie drugiej dziesiątki, Marcin Rzeszótko biegł koło 20 miejsca, a Dominik Tabor zaraz na początku paskudnie podkręcił kostkę w błocie. Miśka krążyła gdzieś koło 25 miejsca. Na najważniejszy szczyt tego dnia wbiegli, bawiąc się z tłumem.

zdjęcie: Roger Salanova

Druga część wyścigu to walka o przetrwanie Andreu Blanesa. Zmasakrowane zbiegami mięśnie odmawiają posłuszeństwa, Hiszpan kilkukrotnie przewraca się i paskudnie rozcina twarz, krwawiąc. Elhousine przyspiesza na zbiegu i tego dnia nikt przed metą nie zobaczy nawet jego pleców - będą za daleko. Wbiega na dywan, robiąc gest serduszka do kibiców i po trzech razach „znowu drugi”, zostaje nowym królem Zegamy z czasem 3:43:28. Mocno słabnie Pattis, dlatego drugi wbiega Blanes z czasem 3:50:53 i pada rażony tym ogromnym sukcesem w górach. Niecałą minutę później podium zamyka Pattis, 3:51:40.

zdjęcie: @Rising.Story-@antho.dx Zegama Aizkorri

Wśród kobiet Sara w samotnym wyścigu w końcu zostaje królową Zegamy. Niesiona ogromnym dopingiem na każdym kroku, popisuje się błyskotliwą „cieszynk”a (zobaczcie u nas na Instagramie) i robi rundę honorową wokół kościółka. Jej czas to 4:27:25. Goniła ją Judith Wyder, ale zdołała urwać tylko dwie minuty. Bierze drugi plac z czasem 4:29:47. To wspaniałe święto Baskonii dopełnia Malen Osa na trzecim miejscu: 4:31:18. A pomyśleć, że po kilku kilometrach chciała zejść z trasy.

Marcin z bolącymi nogami po Noli, z trudem utrzymuje tempo, wyprzedza kilku biegaczy i ląduje na bardzo, bardzo wysokim, dziesiątym miejscu w tej mocarnej obsadzie. Marcin Rzeszótko kończy na 21. pozycji, a Dominik Tabor, który praktycznie przez cały wyścig nie mógł zbiegać przez skręconą kostkę, utrzyma miejsce nr 24. Miśka w drugiej części też pnie się do góry i wskakuje do drugiej dziesiątki.

Pełne wyniki 

A tu łapcie kilka zdań od naszych:

Miśka Witowska 19. miejsce; 5:10:27: Dzisiaj był umieranie, ale nie ma piękniejszego miejsca do umierania niż Zegama. Jestem bardzo wdzięczna, że mogłam tu być. To naprawdę wyjątkowy bieg, a sama możliwość startu to przywilej. Biegnąc wśród kibiców, czułam się szczęśliwa i wzruszona, choć to nie był mój dzień i, jak wspomniałam, strasznie cierpiałam. Sportowo wynik mnie nie satysfakcjonuje, bo byłam przygotowana na lepszy rezultat, ale nie narzekam, bo i tak wrócę z pięknymi wspomnieniami.

Marcin Kubica - 10. miejsce open 3:59:50: czułem się zmęczony po Noli, noga bardzo ciężka, ale walczyłem. Walczyłem dzisiaj z takimi kozakami! Cały czas biegłem swoje, a inni zwalniali na końcówce. Nie wiem, jak to jest, ale tu na Zegamie, widząc tych wszystkich kibiców, wstępuje we mnie coś takiego, że muszę z nimi podjąć zabawę. Wyglądało to także oni wiedzieli, że nadbiegam i już byli przygotowani z okrzykami „Kubika, Kubika”!

zdjęcie: Jan Nyka Photography

Marcin Rzeszótko - 21. miejsce; 4:09:07: Jestem piąty raz na Zegamie i generalnie wiem, czego mogę się spodziewać, ale zawsze ci kibice przechodzą samych siebie! Dzisiaj też tak było, były ich tłumy. Wiadomo, że to jest taki bieg, że zawsze coś mogło pójść lepiej, też zmagam się z kilkoma rzeczami, wiesz, to na tym poziomie dotyczy każdego. Świetnie się dzisiaj bawiłem, jestem bardzo zadowolony ze swojego czasu. I za rok na pewno będę chciał tu wrócić.

zdjęcie: Julen Axpe Zegama Aizkorri

Dominik Tabor - 24. miejsce; 4:10:32: Na 6 kilometrze poślizgnąłem się na błocie i mocno podkręciłem kostkę. Mogłem biec pod górę, ale nie mogłem w ogóle zbiegać. Przeszła mi myśl o zejściu z trasy, ale na Zegamie nie można tak po prostu zejść. Wbiegłem na Aratz, to chociaż do Sancti Spiritu. Tam zobaczyłem tych kibiców, usłyszałem taki doping tłumu, jakbym wbiegł na stadion w momencie zdobycia bramki. Więc dalej na Aizkorri. Tam było to samo! Wtedy postanowiłem, że wracam tu za rok i robię z Zegamy główny start pierwszej części sezonu.

Na trasie spotkaliśmy jeszcze Janka Nykę, który też na Zegamie był po raz piąty, jednak nigdy wcześniej tak szczęśliwy: Po raz pierwszy mam takie zdjęcia! Wcześniej oczywiście były jakieś z kibicami, z mety, były emocje, ale nie takie typowo zdjęcia górskie, gdzie jest biegacz i natura, kolejne szczyty w tle. Jestem tak szczęśliwy, że ciężko to wyrazić słowami!

Dzięki, że byliście z nami przez ten weekend, oznaczaliście Kingrunnera na swoich kanałach i kibicowaliście w swoich małych strefach kibica! Nasi zawodnicy to bardzo doceniają i dzisiaj wściekali się na ślamazarny internet, bo nie mogli wszystkim odpisać i podziękować.

By Zegamę ubrać w odpowiednie konteksty, dodać tło i wzbudzić w Was jeszcze większy zachwyt i apetyt, zobaczcie pierwszy odcinek naszego vloga. Na dniach pojawią się kolejne - warto poczekać!

VLOG pod tym linkiem