Na łamach papierowego wydania magazynu próbowaliśmy odpowiedzieć sobie całkiem niedawno na pytanie o to, dlaczego na startach biegów górskich jest znacznie mniej mężczyzn niż kobiet. Jednym z wielu ważnych czynników była kwestia obecności kobiet w materiałach promocyjnych biegów, pokrycie ich rywalizacji sportowej w relacjach na żywo i widoczność kobiet w mediach związanych z bieganiem. Dlatego dziś do porannej kawy czy późniejszego podwieczorku serwujemy dawkę informacji o tym, co ostatnio ostatnio działo się w kobiecym trailu... i nie tylko.
Tekst: Aleksandra Niemasz
Zdjęcie: Rachel Enterkin w trakcie podejscia na Mount Antero, w drodze po nowy rekord trasy na High Lonesome 100 2025. Fot. Rick Mayo/Mile 90 Photography
Stephanie Case wraca na Hardrock 100
Problemy na lotnisku, odwołane loty i podjadanie dziecięcych tubek w ramach ładowania przed zawodami - wszystko to z bobasem na ramieniu. Tak wyglądała podróż Stephanie Case na Hardrock 100. Ostatecznie zajęła tam 5 miejsce i ukończyła w czasie 32:53:16. To o 59 minut szybciej niż gdy zajmowała w 2022 drugie miejsce na tych zawodach. Dziś jednak jest, jak sama o tym mówi, inną zawodniczką niż jeszcze trzy lata temu. Wszystko za sprawą małej „Pepper”, która przyszła na świat pod koniec 2024 i mając zaledwie kilka miesięcy przyniosła światu biegowemu kolejną perspektywę na kobiece bieganie. Zdjęcie Stephanie zajadającej się arbuzem i karmiącej piersią na punkcie odżywczym w trakcie Ultra Trail Snowdonia by UTMB stało się viralem. Po wygranej na dystansie 100 kilometrów trailowy internet rozgrzała informacja, że oto w zawodach Ultra zwyciężyła kobieta, która w trakcie trwania zawodów karmiła piersią. Potem poleciała do Stanów i ukończyla Hardrock 100 w top 5. Kobieta- zjawisko wzbudziła, jak zwykle w takich sytuacjach, emocje tych, którym przede wszystkim nie mieści się w głowie przebiegnięcie 100 kilometrów w górach. Tyrady o braku odpowiedzialności, narażaniu dziecka a nawet zaniedbywaniu go na rzecz własnych „chorych ambicji” wylewają się z komentarzy pod postami Stephanie i przeplatają z zachwytami tych, którzy podziwiają, zarówno formę sportową zawodniczki, jak i umiejętności organizacyjne i zaangażowanie bliskich Stephanie, bez których takie kosmiczne osiągnięcia nie byłyby możliwe. My znajdujemy tu niezwykle inspirującą historię, która przypomina nam, że czasami, gdy okoliczności sprzyjają, prawie wszystko jest możliwe.
Stephanie Case na punkcie żywieniowym na Snowdonii żywi nie tylko samą siebie. Fot. Coumzy for Peignee Verticale/DM.co.uk
Przepisy UCI lub ich brak vs kobiety
UCI (czyli Międzynarodowa Unia Kolarska) zapowiedziała spore zmiany sprzętowe, które wejdą w życie od 2026 roku a jedną z nich są kwestie dotyczące kierownicy. Wprowadzenie jej minimalnej szerokości do 40 cm pociąga za sobą wymóg dotyczący odległości między klamkami hamulcowymi, która ma być proporcjonalna do szerokości samej kierownicy.
Co to oznacza w praktyce? W wyścigach ze startu wspólnego w kolarstwie szosowym i przełajowym kierownica będzie musiała mieć co najmniej 400 mm szerokości, mierzonej na zewnątrz, od końca do końca. Minimalna odległość między klamkami ma wynosić 320 mm. Wszystko, co węższe, nie będzie dopuszczone do zawodów, w których stosowane są zasady UCI. Teoretycznie można będzie nadal jeździć na kierownicy o szerokości 38 cm, ale tylko wtedy, gdy dolny chwyt (czyli tzw. drop) będzie miał 40 cm. Dopuszczalne będą też kierownice, które same w sobie są węższe, ale tylko jeśli końcówki klamek hamulcowych są oddalone od siebie o minimum 32 cm.
I tu pojawia się bardzo istotna kwestia: o ile w peletonie męskim nowe przepisy obejmą relatywnie niewielką grupę zawodników, to w peletonie kobiecym zmiana może być znacznie bardziej odczuwalna i potencjalnie problematyczna ponieważ znaczna część zawodniczek jeździ obecnie na kierownicach o szerokości 38 cm. Konsekwencje tej zmiany wykraczają znacznie dalej niż komfort jazdy i ścigania. Ból nadgarstków czy pleców może spowodowany zbyt szeroką kierownicą może stać się codziennością wielu zawodniczek.
Natomiast tam, gdzie regulacje są szczególnie potrzebne, UCI nie ingeruje. Zawodniczki Elity kolarstwa gravelowego, na przykład Geerike Schreurs, głośno mówią o niebezpiecznych warunkach na niektórych wyścigach gravelowych organizowanych na zasadach UCI.
Dziś kobiety ścigające się o mistrzostwa świata, punkty rankingowe i nagrody finansowe ścigają się ze sobą i z tłumem amatorów (mężczyzn) z grup wiekowych. Efektem tego są kolizje, trudność w uczciwej rywalizacji i brak kontroli nad tym, co dzieje się na trasie. Poza kwestią komfortu, to także sprawa bezpieczeństwa i szacunku wobec profesjonalnych zawodniczek, które płacą za licencje, wkładają masę pracy w przygotowania i chcą rywalizować na sprawiedliwych zasadach. Coraz więcej kobiet z czołówki wybiera starty tam, gdzie organizatorzy tworzą trasy specjalnie z myślą o nich i zapisuje się na zawody tam, gdzie są osobne starty i dobrze przemyślana logistyka. Jeśli kobiety mają ścigać się na najwyższym poziomie, muszą mieć do tego warunki.
Lauren Stephens w trakcie Gravelovych mistrzostw świata. Fot. James York/Cyclist
Więcej kobiet na mistrzostwach świata IRONMAN®
Zmieniły się zasady przyznawania miejsc na mistrzostwa świata w triathlonie długodystansowym. Zmieniona formuła nagradza zawodników i zawodniczki na podstawie ich wyników względem progów określonych dla płci i wieku. Modele przydziału miejsc używane dotychczas, oparte głównie na liczbie uczestników mogą dyskryminować wysoko sklasyfikowane zawodniczki z powodu mniejszej frekwencji kobiet. Przyjmując model kwalifikacji oparty na wynikach, IRONMAN® wysyła sygnał, że zaangażowanie i sportowy wynik a nie jedynie liczebność grup startowych, powinny decydować o możliwości awansu do Mistrzostw Świata. Nie oznacza to, że na Mistrzostwach Świata IRONMAN® zobaczymy tyle samo kobiet i mężczyzn, ale dysproporcja zmniejszy się.
Kobiety większością startujących na High Lonesome 100
High Lonesome 100 to bieg odbywający się w paśmie Sawatch w Górach Skalistych w Kolorado. Na trasie mamy 7163 metry przewyższenia, a najwyższy punkt znajduje się na wysokości 4008 metrów. To jeden z najtrudniejszych ultramaratonów w Kolorado a tym, co go wyróżnia od 2020 to bieg w którym udział bierze tyle samo kobiet, co mężczyzn. W 2020 roku organizatorzy wprowadzili system loterii z równym podziałem miejsc: 50/50 dla kobiet i mężczyzn, oraz osobnymi listami rezerwowymi. W tym roku, więcej kobiet niż mężczyzn wywiązało się z kwalifikacji. Dzięki temu kilka dodatkowych zawodniczek dostało się na listę startową. Zazwyczaj to mężczyźni są odrobinę liczniej reprezentowani, ale tym razem było inaczej!