Ania Lis
Biegacz amator

„Witajcie, Baranki”

22.09.2025

Już 3 października Baran ULTRA Trail po raz ósmy wzywa do Węgierskiej Górki! I wzywa właśnie tym miłym zwrotem. Czyżby się trochę nabijał z uczestników, że zamiast wygodnie siedzieć w fotelach przyjadą nadziać się na baranie rogi? Zresztą słowo „baran” ma wiele znaczeń, choć w naszym środowisku jednak wszyscy kojarzą je raczej jednoznacznie ‒ ale dla tych, co nie wiedzą, robimy analizę tego wyrazu!

Zdjecie otwarciowe: Andrzej Olszanowski 

B jak Beskidy

Dwa pasma w jednej imprezie. Beskid Śląski i Żywiecki to tereny tegorocznej jesiennej edycji. Trasy prowadzą przez Baranią Górę, Rysiankę, Halę Boraczą ‒ bardzo widokowe miejsca, szczególnie jesienią, które na długo pozostaną w pamięci i w kolanach.

Fot. Piotr Dymus

A jak atmosfera

Baran to bieg organizowany przez biegaczy dla biegaczy. Ludzi pełnych pasji. To nie jest masówka, to zawody w rodzinnym klimacie. Orgowie bardzo o to dbają, by atmosfera za każdym razem była wyjątkowa. Michała Loskę ‒ organizatora BTR, na innych imprezach biegowych można spotkać z aparatem w ręku lub w radiowym studiu zatopionego w muzyce. Z kolei Piotr Winter często widziany jest w roli supportu Kamila Leśniaka lub jako wolontariusz na innych biegach. Wspólnie bardzo dobrze wiedzą, jaki chcą stworzyć klimat podczas swoich zawodów ‒ kameralny, bez zadęcia, taki, do którego wraca co roku ponad 200 osób. A jak pojawia się jakiś problem, zawsze z rozbrajającą szczerością odpowiadają: przepraszamy, robimy to po raz pierwszy!

R jak rekordy i rywalizacja

W każdej edycji na liście startowej pojawiają się najbardziej topowe nazwiska biegaczy górskich: Dominik Tabor, Dawid Malina, Kamil Leśniak, Marcin Rzeszótko, Klaudia Petters, Matuszczaki, Karol Matyssek, Bartosz Misiak, Paulina Tracz, Kasia Wilk, Gabryś Kuropatwa. Co edycję padają rekordy, widać zatem, że topowi zawodnicy lubią też się pościgać na kameralnych biegach i jak się ścigają, nie stosują taryfy ulgowej. Co też jest dużą zaletą małego Barana, który ściąga wielkich górali? Tu inni zawodnicy i kibice mają ich na wyciągnięcie ręki, a sami zawodnicy już po sezonie i w bardziej kameralnej atmosferze są chyba bardziej otwarci, odważni lub użyjmy ostatnio modnego wyrazu w trailu, też na R ‒ responsywni.

Fot. Andrzej Olszanowski

A jak AŻ 10 000 m przewyższenia!

Na dystansie 180 km zawodnicy pokonują aż 10 000 metrów w pionie. Szalony pomysł, który z roku na rok zachęca coraz większą liczbę biegaczy. Ponoć drugie tyle też zniechęca. Ale Baran to nie tylko biegowy łomot. Organizatorzy przygotowali również trasy dla tych, którzy nie chcą spędzać tyle czasu w górach. To najbardziej ulubione szlaki Michała Loski jak np. 25-kilometrowa pętelka na Baranią Górę i z powrotem, 60 km zbiegu od Rysianki do Hali Boraczej w towarzystwie tatrzańskich szczytów, 10 km po zboczach Baraniej Góry. Ten ostatni ma bardzo ciekawy profil ‒ bo równo połowę trasy biegnie się pod górę i później drugie tyle w dół. W tym roku do puli tras dołącza dystans 100 km. 

Fot. Andrzej Olszanowski 

N jak „nigdy więcej”

To klasyczne powiedzenie zawodników po startach i tutaj jest słyszane wielokroć. Organizatorzy sobie je powtarzali równie często. Jednak dzięki systematycznej pracy udało im się dojść do tego, że część zawodników nie wyobraża sobie bez startu na Baranie ani początku, ani końca sezonu. A sami organizatorzy też znaleźli sposób, jak radzić sobie z ich własnym „nigdy więcej”. Zaraz po starcie ogłaszają kolejną datę zawodów. I tak oto toczy się to koło. Kto nie był na Baranie, powinien spróbować. Kto był, oczywiste jest, że jak ten baran wróci przy kolejnej edycji.

                                                                                                      JESZCZE MASZ SZANSĘ DOŁĄCZYĆ 

Advertisement