Michał Karaś
Biegacz amator
II Zimowy Maraton Świętokrzyski

Zimowa przygoda w świętokrzyskim

Nowy Targ, 06.05.2024

Gdy biegasz najpierw 5, potem 10 kilometrów zaczynasz marzyć o półmaratonie... Przebiegniesz ten wymarzony dystans to zaczynasz stawiać sobie za cel pokonywanie jeszcze dłuższych dystansów. Maraton po płaskim odpuściłem- debiut na królewskim dystansie miał miejsce podczas II Zimowego Maratonu Świętokrzyskiego!!

Wielu zapewne złapie się za głowe i pomyśli: biec maraton w zimie i po górach kiedy w życiu nie biegało się więcej niż 30 kilometrów? Pewnie coś w tym jest dlatego na debiut wybrałem start w tych "zawodach". Czemu w cudzysłowiu? To nie były żadne zawody! Na starcie stawali ramię w ramię biegacze, piechurzy czy spacerujący z kijkami. Nikt oficjalnie nie mierzył czasu, a atmosfera rywalizacji była chyba tylko między własną głową i własnymi nogami! 

Na zapisy szykowałem się jak na pierwszy dzień w szkole :) Pakiety na 300 miejsc rozeszły się w 3-4 minuty(na moje szczęście za małolata odwiedzałem kafejki internetowe gdzie nałogowo przesiadywałem na mIRC-u więc miałem wprawę w szybkim pisaniu :D ), a fantastyczni organizatorzy podnieśli limit startujących do 400 osób. Dzień przed biegiem odbieram pakiet. W budynku Europejskiego Centrum Edukacji Geologicznej w Korzecku czuć że niebawem odbędzie się coś niesamowitego! Wszystko odbywa się niesamowicie sprawnie i odbiór pakietu to góra jedna minutka. 

W sobotni poranek większość startujących spotyka się w Korzecku gdzie organizatorzy "cykają" wspólną fotkę i autokarami udajemy się do Miedzianki czyli na miejsce startu. W trasę wyruszamy wszyscy razem co początkowo utrudnia wyprzedzanie i powoduje małe zatory za startem i na pierwszym wzniesieniu. Później już biegacze rwą do przodu i wszystko zaczyna się rozciągać. Biegnąc jeden za drugim nie miałem żadnych problemów z nawigacją i po prostu skupiałem się na tych z przodu, nie zwracając uwagi na oznakowanie trasy i szlaku. Pierwszy punkt kontrolny, podbicie karty, butelka wody w dłoń i jazda dalej(z tego co widziałem były też ciastka). Wschodzące słońce i widok zamku w Chęcinach to coś magicznego!! Do tego lekka mgiełka i fajny mrozik! czego chcieć więcej?! Chęciny. Najpierw zamek, zbieg schodami i wpadamy na halę sportową gdzie znajduje się drugi punkt kontrolny. Tutaj to już stołówka jak się patrzy! Pachnąca, cieplutka i pyszna pomidorówka(to opinie innych bo sam nie kosztowałem). Mnóstwo napojów i słodyczy. Podbijamy kartę i ruszamy w dalszą trasę. Nieco lodu, troszkę śniegu, jakieś daibełki... To malownicze okolice Jaskini Piekło. Teraz trzeba było już nawigować zegarkiem bo chwilowo Ci z przodu byli poza zasięgiem wzroku. Na górze Patrol skrzyżowanie szlaków i mały kłopot z kierunkiem biegu(nie byłem tam jedynym z problemami). Rzut oka na busolę i obieramy właściwy kierunek. Trzeci punkt kontrolny to Klub Sportowy Stella w Słowiku. Owoce, słodycze, woda, iso - dla każdego coś dobrego. Atmosfera fantastyczna! Obsługa miła i rozgadana! Z chęcią by się zostało i porozmawiało! Ruszamy dalej! Wylecieliśmy w kilka osób i po kilkuset metrach znowu stajemy i szukamy oznakowania trasy :/ . Jest! Śmigamy w przód! Troszkę po płaskim, troszkę po góreczkach aż stopuje Nas podejście na gorę Patrol(tym razem z innej strony). 30 kilometrów w nogach, a tutaj wspinaczka :D Ciężko ale fajnie! Zlatujemy w dół, lecimy asfaltem aż do ostatniego punktu kontrolnego w Czerwonej Górze. Cola, woda, owoce, ciastka. Chwila przerwy, podbijamy kartę i w trasę! No i znowu konsternacja! Gdzie lecieć? Parę chwil z mapą, zegarkiem i umysłami pracującymi w miarę możliwości na maksa- znajdujemy właściwy trop. Dalej już w stronę Chęcin i mety w Korzecku. Na mecie kontrola czy zaliczyliśmy wszystkie punkty kontrolne i kończymy swój udział w imprezie. W budynku dostajemy ciepły posiłek(wersja z mięsem i bez!!), stoły uginają się od napoji oraz przekąsek. Zakupujemy regionalne piwo Święta Góra(całkiem smaczne ;-)) i udajemy się na zasłużony odpoczynek. Ci którzy nie mogli zostać na uroczystą galę odbierają swój medal oraz dyplom tuż po biegu. Ja chcę chłonąć tą atmosferę do końca więc w niedzielę jestem na gali. Co na niej? Oglądamy film z relacją, przemawiają roganizatorzy oraz oficjele(pierwszy to chyba maratończyk przemów- jak zaczął tak nie mógł skończyć :D ), później wręczenie medali, dyplomów, zdjęcia ze startu oraz prezentów od sponsorów KAŻDEMU z obecnych na tym pożegnaniu. 

Na osobny rozdział zasługuje rozgrzewająca herbata i suszone owoce z bardzo dużą zawartością napojów ;-) izotonicznych!! Takiej herbaty mimo iż mieszkam w górach jeszcze nie piłem! Może troszkę po niej nosiło na boki, ale nawet na mecie chciałeś biec w drugą stronę na kolejną porcję!! Dziękuję za chwile na ławce przy ognisku! W przyszłym roku wezmę termos!

Wielkie brawa dla organizatorów za organizację, trud i wysiłek który włożyli w tę imprezę. Poprawicie troszkę oznakowanie i będziecie na szóstkę :) Tymczasem piątka z plusem( herbata jest poza konkurencją!!)!

Pozostałe relacje