Redakcja KR
SZTAFETA GÓRSKA 3x20+

Dużo tlenu, mało zasięgu

Kudowa-Zdrój, 04.04.2020

Nawet jeśli nie opuściliście żadnego Wielkiego Narodowego Maratonu, nawet jeśli kochacie biegać w oparach spalin i wśród przekleństw wkurzonych kierowców, do tego nie wyobrażacie sobie startu bez dyskretnej woni z niebieskich toitoiów, a zapach i faktura asfaltu wywołują w Was najmilsze wspomnienia, w przyszłym roku wyjdźcie ze swojej strefy komfortu i zamiast maratonu w mieście wybierzcie się na Sztafetę Górską. Jeśli na dodatek macie fajną, szybką drużynę, to może oprócz kontemplacji pięknych krajobrazów i niezwykłej atmosfery uda Wam się osiągnąć wynik, o jakim nie marzyliście, biegając pojedynczo.

Tekst: Magdalana Mrozowska, Zdjęcia: Piotr Dymus, Gosia Telega, IECO Rafał Bielawa / Sztafeta Górska

~tubylec 

Powinni się wynieść do lasu np. do Puszczy Kampinoskiej. Byliby bardziej dotlenieni i oszczędzaliby stawy na drogach gruntowych. No i miasto nie byłoby sparaliżowane. 

~slen 

Dlaczego te mądrale nie promują swoim kretyńskim galopem np. bulwarów nadwiślańskich, Olszynki Grochowskiej, Reduty Ordona itp.? 

Sobota. Dwadzieścia godzin i jakieś 500 km od Orlen Warsaw MarathonW górach gdzieś za Karłowem. 

Dziwnie się czuję. Pierwszy raz biegnę samotnie w zorganizowanym biegu. Nikogo w polu widzenia. Drobny śnieg cicho prószy, jestem sama w tej leśnej głuszy. Rymuję, bo czuję się niepewnie. Mam przymusowy odwyk technologiczny – zbuntował mi się zegarek, zawiesił się telefon. Nie wiem, gdzie jestem, ile kilometrów za mną, ile przede mną. Jest trochę chmurnie, sennie, nieokreślona pora roku i dnia. Znajome krajobrazy, lecz odrealnione swoją bezludnością – latem tłumy, frytki i balony, dzisiaj pustka i cisza. 

Co kilka minut wyprzedzają mnie kolejni biegacze. Mnie nikogo nie udaje się dogonić. Staram się o tym nie myśleć, to przygnębiające. Przestaję ich liczyć. Dodaję za to kamienie, które to ja zostawiam w tyle.  

~wkurzony 

 Niech biegają po lasach ewentualnie zielonej Białołęce. Strasznie mnie wkurzają Ci biegacze - wszystko na pokaz. 

~anty biegacz  

Od zielonej Białołęki wara...niech sobie biegają w dzielnicach lemingowych i w smogu:):) 

Nikogo tu nie ma. Gdyby nie solidne oznaczenia tras, byłabym pewna, że się zgubiłam. Oglądam się za siebie… uff, ktoś biegnie, odblaskowa koszulka żarzy się w zagęszczonym wilgocią powietrzu. 

Trzeba wziąć się w garść i trochę przyspieszyć. Ostrzegałam, że jestem powolna i kontemplacyjna, ale nie mogę aż tak bardzo zawieść chłopaków. Poza tym do ludzi, do ludzi, do ludzi… 

Jestem uczestniczką sztafety. Trzecią, czyli ostatnią z naszego zespołu. Pierwszy był Maciek. Pobiegł tak szybko, że ledwie zdążyliśmy go wymienić na prawie-równie-szybkiego Jamesa. Wymiana była świetnie zorganizowana i sprawna – organizatorzy przez megafon informowali nas o zbliżającym się poprzedniku. Podobnie było na drugim punkcie zmiany. Siedziałam w ciepłej kawiarni pod Szczelińcem, czekając na swoją kolej, pijąc kawę i ciesząc się naszym sukcesem. Dzięki chłopakom zajmowaliśmy naprawdę fantastyczne miejsce w klasyfikacji. Byliśmy wysoko. W całej mojej rskiej karierze nie byłam tak blisko czołówki. I wtedy wystartowałam. 

~dev 

Prawdziwi polacy. Zamiast wspólnie pogonić wilka, to odsyłają go do owczarni sąsiada. 

~mlody 

A gdzie byś ich wysłał ? Do Berlina ? 

 ~nina 

wyprowadz się do Żyrardowa !! 

Tak sportowo to da z siebie nie wszystko, niestety. Melancholijny krajobraz przedwiośnia w Górach Stołowych działa spowalniająco. Bo czy można nie zatrzymać się w Błędnych Skałach i nie zajrzeć w głąb czarnej dziury, która może przecież okazać się okiem kota albo żarem skręta? Albo nie sfotografować młodych listków przyprószonych śniegiem? Nie porozmawiać z jedyną spotkaną, niewyprzedzającą nas osobą? Nie życzyć szczęścia tym szybszym, a przy tym uśmiechać się i symultanicznie dławić goryczą? Nie wysłać przyjaciołom mesendżera? Nie potknąć się przy tym? Nie zjeść żela? Nie zgubić chusteczki? Nie szukać jej wśród korzeni, bo przecież nie można śmiecić, bo planeta, klęska klimatyczna i trzecia wojna światowa 

Lepiej byłoby tego wszystkiego nie robić, ale żeby taki stan skupienia osiągnąć, to trzeba trenować, być sportowcem, a nie biegowym lekkoduchem. No i jak dla mnie to okoliczności powinny być nie tak piękne, nie tak leśne, pełne tlenu i świergotu, bardziej ursynowskie, tarchomińskie czy nowohuckie. Ale na takie warunki, to przecież bym się nie porwała. Jest więc jakiś tragizm w tym dziele i romantyczne rozdarcie. Główny bohater nie może zrealizować powierzonej mu misji, bo jest zbyt pięknie na to, aby mógł się skupić... Ale gdyby było brzydko, to by z kolei w ogóle się jej nie podjął

Dobra koniec z tym całym romantyzmem, biorę się w garść i lecę do mety. Dosłownie, bo 3 km trasy to asfalt o dodającym skrzydeł pochyleniu. Co ja tam przed chwilą majaczyłam, że tylko przyroda, matka natura i korzenie pod stopami? Dżizas, chyba miałam jakąś pomroczność, za dużo tlenu, za mało zasięguTeraz asfalt jest moim przyjacielem, który pozwoli mi poczuć, jak to jest być Kenijką. Chwilo, trwaj! 

Krótka byłaś, chwilo, złudna. Teraz tylko górka, górka i górka. Za to za górką – miła niespodzianka! Kudowa! Meta! Słodka jak beza z bitą śmietaną w Domu Zdrojowym. Czemu nikt mnie nie ostrzegł, że to już?!!! Przecież bym przyspieszyła... 

~Głodówka 

Jak ukochany przez władze Warszawy Maraton biegł ulicą Surowieckiego, można było skonać z głodu, bo jedyny sklep spożywczy, " Megasam " został odcięty przez biegaczy. 

~nick 

a wy nie wiedzieliście o organizacji maratonu i nie mogliście zrobić zakupów wcześniej? dopiero w niedzielę jak zamknięto ulicę to okazało sie że jesteście w stanie krytycznym z głodu? 

~Czerstwy 

Nie lubimy starego pieczywa.

Chłopaki na mecie witają mnie jak wybawiciela. Albo jak firmę cateringową. Wygłodzeni, lojalnie czekali na wspólny obiad. Przywitanie gorące jak wyprażany syr. Uściski jak knedle z duszoną kapustą. Gdy wspólnie zasiadamy nad talerzem zupy czosnkowej, czuję, że jestem pełnoprawnym członkiem drużyny. W końcu każde z nas biegło niecałe trzy godziny, ja też. 

Wieczór. Dziesięć godzin od Orlen Warsaw Marathon. Kudowa Zdrój, restauracja Kosmiczna, panie proszą panów, biegacze – kuracjuszkiZałogGórska obtańcowuje samą siebie i wszystkich wokół, w końcu to wolontariusze. Gra i śpiewa złotousty Elton w szczerozłotym fraku. Pozostali – strój dowolny – dryfit, panterka, kombinezon a’la kuguar, boa i kompresja, oddychające lub szczelne i non iron. Tańce nie stygną aż do ostatniego dźwięku natchnionego aplauzem Eltona. Zmęczone zegarki przestają liczyć kroki, senne kelnerki ziewają, zamiast napełniać złote kufle. 

~wjm 

W ramach protestu proponuję akcję pt: "NIE TANKUJĘ NA ORLENIE" może wtedy prezesos"f"stwo z płocka zastanowi się dwa razy żeby utrudniać ludziom życie i wypoczynek w weekendy. A jeśli już muszą biegać to niech zabiorą sobie biegaczy do siebie  

~Maseczka 
O, właśnie ! Dlaczego nie pobiegają sobie wokół rynku w Płocku ? Albo po ulicach ? Na pewno spalin tam mniej, niż w Warszawie i można biegać bez maseczek. * 

 

Trzecia godzina Orlen Warsaw Marathon. Stacja benzynowa znienawidzonej (ale tylko dzisiaj i tylko w stolicynarodowej rafinerii przy trasie Wrocław–Warszawa. Tankując paliwo kopalne i pijąc kawę z jednorazowych kubków, gorąco kibicujemy naszym biegnącym po zakorkowanej Wisłostradzie przyjaciołom.  

*cytaty z forum internetowego  pisownia oryginalna 

 

Pozostałe relacje