Redakcja KR
Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich DFBG - Super Trail

DFBG Super Trail czyli bieg nocnych marków

Lądek-Zdrój, 22.07.2021

Tym razem zapraszamy w podróż na 130km trasę Dolnośląskiego Festiwalu Biegów Górskich, czyli Super Trail i jego 4000m przewyższenia.

Przed wami Nina Graboś, na co dzień pracownik korporacji oraz Paweł Sarnowski, który do ostatnich chwili zwlekał ze startem.

Zdjęcia: Piotr Dymus, Jacek Deneka/UltraLovers, Małgorzata Telega

Nina Graboś – zwyciężczyni DFBG Super Trail 130km - czas 17:46:16

Do Lądka Zdroju jechałam w tym roku z wielkimi obawami. Rok 2021 rozpoczął się dla mnie kontuzją, która pojawiła się niespodziewanie w okresie roztrenowania. Brak dobrej diagnozy i błędy w rehabilitacji sprawiły, że walka z nią nie była zbyt efektywna i tym samym trening niestety też nie był taki, do jakiego przywykłam. W rezultacie mój start w Rzeźniku Ultra, który miał miejsce na przełomie maja i czerwca, zakończył się zejściem z trasy biegu z powodu tego, że kontuzjowana noga odmówiła mi całkowicie współpracy i nie mogłam w zasadzie się ruszać. 

To był dla mnie wstrząs, który chyba był potrzebny, żebym wprowadziła rewolucję w leczeniu i w treningu. Pierwszy test czy zmiany przynoszą efekty postanowiłam zrobić na Supermaratonie Gór Stołowych - stres czy kontuzja nie zmusi mnie do zejścia z trasy, czy dobiegnę do mety był chyba większy niż przed moim pierwszym startem w zawodach. Pomimo bólu udało się dotrzeć do mety.  To była mega motywacja do dalszej pracy i światełko w tunelu, które dawało mi nadzieję na powrót do formy. Kolejny test zrobiłam na Triadzie w Krościenku na dłuższym dystansie. Po tym starcie stwierdziłam, że jadę do Lądka Zdroju i zobaczę co się wydarzy. Startowi na dystansie Super Trail towarzyszyła olbrzymia niepewność. Spokój przyniósł mi dopiero moment startu. Po pierwszych kilometrach strach ustąpił radości biegania. Towarzyszyła mi ona całą noc. Piękno gór, dzikie zwierzęta i gwiazdy, które rzadko można tak wyraźnie zobaczyć w mieście, dodawały sił. Podobnie jak wsparcie i motywacja ze strony sympatycznych współtowarzyszy biegu, którym gorąco dziękuję i serdecznie ich pozdrawiam. Kontuzja odezwała się koło setnego kilometra, a ostatnie 17 km było najdłuższymi 17 km w moim życiu ;). Udało się je pokonać głównie dzięki głowie, która świetnie funkcjonowała przez cały bieg i przekonała niedomagającą kończynę, że nie ma wyjścia i musi biec dalej. Na metę wbiegłam z mieszanką łez bólu i szczęścia nie mogąc uwierzyć, że jestem pierwsza. 

Teraz przede mną dalsza praca, aby podczas kolejnych zaplanowanych startów radości z biegania nie odbierała mi kontuzja i związany z nią ból. Na szczęście wszystko wydaje się być na jak najlepszej drodze do tego :)

Paweł Sarnowski – zwycięzca DFBG Super Trail 130km - czas 15:26:22

Jeszcze dzień przed zawodami nie wiedziałem czy sprawy zawodowe pozwolą mi wystartować dlatego wstrzymywałem się z zakupem pakietu do ostatniej chwili. Dzień startowy to jeszcze praca do godziny 13, a następnie podróż 3h do Lądka. Dobrze, że mam niedaleko. Godzina przed starem szybko upłynęła: zakup pakietu, spotkanie i ostatnie ustalenia z supportującym mnie tatą, a następnie udanie się na miejsce startu. Start spokojny, chłodna głowa na pierwszym podejściu. Minąłem pierwszy punkt na 9km bez zatrzymywania się z myślą w głowie, że następny punkt jest na 26km. I tu niestety niespodzianka. Następny punkt nie jest na 26km ale za 26km. Dzień startu był bardzo ciepły i po 20km skończyła mi się woda we flaskach. W pewnym momencie przyszedł kryzys i była myśl o odpuszczeniu biegu i znalezieniu jedynie jakiejś kałuży. "Dotoczyłem" się na przełęcz Płoszczyna, uzupełniłem płyny i postanowiłem dalej walczyć. Na Śnieżniku załapała mnie najprzyjemniejsza dla mnie część dnia czyli noc. Lubię biegać w nocy i staram się wybierać takie zawody, które w dużej części odbywają się w nocy. Dalsza część trasy odbyła się bez większych przygód oprócz paru problemów żołądkowych (zamieniłem wodę we flaskach na herbatę, a żele na kanapki).

Od początku aż do prawie 120km biegłem w zasięgu wzroku z Piotrkiem Kociołowiczem, który mierzył się z dystansem 240km. Ostatecznie niestety Piotrek osłab i dobiegłem na metę w Kudowie samotnie.

Pozostałe relacje