Redakcja KR

Biegi w Szczawnicy 2018

Szczawnica, 18.04.2019

Ubiegłoroczne Biegi w Szczawnicy były naprawdę wyjątkowe. Czy to za sprawą Mistrzostw Polski w Długodystansowym Biegu Górskim, gdzie na trasie Wielkiej Prehyby stawiła się i dostarczyła nie lada emocji cała czołówka polskich biegaczy ultra? Czy to za sprawą niespodziewanej jak na tę porę roku w górach pogody, która nie oszczędzała nikogo? Czy to za sprawą nowego dystansu – Dzikiego Gronia, którego 64 km mają już chyba stałych wielbicieli?

Pogoda, woda, strumień… to najczęstsze słowa we wspomnieniach czołowych biegaczy. Co jeszcze zapamiętali?

Zdjęcia: Karolina Krawczyk, Piotr Dymus, Jacek Deneka, Piotr Oleszak

Niepokorny Mnich, 96,60 km, +/- 4100 m


Szymon Wołek, 10:16:09
Na początku ruszyliśmy w kilka osób. Tempo w miarę spokojne. Podczas podejścia do pierwszego punktu na Przehybie Maciek i drugi kolega podbiegali prawie wszystko, więc na jakimś 7. kilometrze powiedziałem sobie, że to nie jest sprint, tylko bieg na 100 km, wiec odpuszczam ściganie z nimi i zwalniam trochę. Tak chłopaki mi zniknęli. Cóż, trzecie miejsce też będzie super. Po minięciu punktu na Przehybie dostałem trochę mocy i biegłem dość żwawo. Nawet mi przez chwilę przeszło przez myśl, że chłopaki są megamocni i nie jestem w stanie ich dogonić. Po jakimś czasie dotarłem do miejsca, w którym lotny reporter magazynu ULTRA nagrał filmik. Jestem na nim zdziwiony pozycją lidera, bo przecież nikogo nie wyprzedzałem! Uświadomiony, że jednak gdzieś musiałem ich wyprzedzić, nabrałem pewności siebie. Dzięki temu do samego końca biegło mi się dużo łatwiej i szybciej, bo dopiero wtedy dotarło do mnie to, że jest szansa na pierwsze miejsce.

Małgorzata Pazda-Pozorska, 11:48:12
Jestem mistrzynią Polski na setkę po asfalcie, ale zamarzyło mi się UTMB, dlatego postanowiłam sprawdzić swoich sił na tym dystansie w górach. Od początku pilnowałam pierwszej pozycji. Moją najmocniejszą stroną są zbiegi. Musiałam jednak pokonywać je ze zwiększoną ostrożnością ze względu na zbliżający się start w mistrzostwach Europy w biegu 24-godzinnym w Rumunii. Wzięłam nawet kijki, ale okazało się, że nie potrafię się nimi posługiwać. A może były mi po prostu zbędne? Gdysię ich wreszcie pozbyłam, mój bieg znacznie się ożywił. Najweselej wspominam podejście, które pokonywałam na czworaka, i desperackie picie wody ze strumyczka. Myślałam, że Niepokorny Mnich będzie bardziej bolał, ale od kiedy ukończyłam Spartathlon, mój próg odczuwania bólu chyba znacznie się podniósł.

Dziki Groń, 64 km, +/- 3150 m


Dominik Włodarkiewicz, 6:52:05
Do Szczawnicy wróciłem, bo chciałem sobie coś udowodnić. Rok temu startowałem na dystansie 43 km (Wielka Prehyba) i poniosłem porażkę, głowa nie dała rady i przy schronisku na Przehybie odpuściłem bieg. Dupa, nie raz takie decyzje się podejmuje. Tegoroczny start miał być rewanżem. Żeby nie było za łatwo, pierwszy warunek to dłuższa trasa, czyli 64 km (Dziki Groń), a drugi – cokolwiek by się działo, muszę przekroczyć linię mety. No to pobiegłem, trasę pokonałem bez większego cierpienia, słuchając swojego organizmu. Oczywiście skłamałbym, gdybym nie dodał, że końcówka była bardzo waleczna, ale kto biegł, ten wie, jakie warunki pogodowe panowały na trasie. Warto nie raz wrócić, choćby po to, żeby udowodnić sobie, że można. Bo kiedy człowiek jest spełniony? No chyba wtedy, jak walczy ze swoimi słabościami i potrafi z niektórymi po czasie się rozliczyć. Szczawnica w tym roku była dla mnie przyjazna, spędziłem tam kilka fajnych dni, poznałem nowe ciekawe osoby. Bo chyba o to chodzi w tym bieganiu. Bo „ultra” to my, biegacze, my tworzymy cały ten klimat, a góry to wszystko uzupełniają. Ja się bardzo cieszę, że mogę być częścią tej biegowej rodziny. A walkę każdy ma swoją i szytą na swoją miarę…

Malwina Jachowicz, 7:58:47
Kiedyś usłyszałam, że dojrzałość biegowa polega na tym, aby słuchać własnego ciała i rezygnować ze zbyt wygórowanych ambicji. Tak też uczyniłam na festiwalu w Szczawnicy, planowany Niepokorny stał się Dzikim i znów mogłam nacieszyć się górami na dystansie ultra, a przeżyłam to w miarę z klasą. Pogoda wyśmienita, aby przypalić ramiona i nos. Dystans, jak na tamten czas – maksymalny, doskonały sztab wolontariuszy, trasa świetnie oznaczona (a zdarzało mi się gubić na trasach innych biegów), profil wymagający, lecz nie ekstremalny, z mnóstwem przepięknych widoków, które wynagradzają każdy ból – jak to w Pieninach! Łapałam w dłonie wodę z każdego napotkanego źródełka, każdy podmuch przyjemnego wiatru chłodził zmęczone ciało, a umysł wypełniałam obrazami natury, która tak efektownie malowała pejzaże na naszych oczach!
Ach! Jak romantycznie! Ale jak to zwykle bywa, nie może być za słodko i musi być jakaś niespodzianka. Końcówka trasy pozwoliła wszystkim uczestnikom dystansów od 6 do 64 km poczuć się troszkę jak dzika świnka i potaplać w błotnych koleinach. Zatem, jak po każdym ultra, dobiegłam zmęczona, umorusana, ale szczęśliwa!

Wielka Prehyba, 43 km, +/- 1925 m

Marcin Świerc, 3:26:46

Start w Mistrzostwach Polski na Wielkiej Prehybie traktowałem jako sprawdzian formy przed mistrzostwami świata. Miałem jeden cel – walczyć o zwycięstwo jak najmniejszym kosztem sił. Początek był bardzo mocny, jednak wraz z dystansem rywale zostawali z tyłu, a ja budowałem bezpieczną przewagę. Dzięki temu na ostatnich kilometrach, nie musiałem biec ile fabryka dała, tylko w miarę spokojnie dotrzeć na metę na pierwszej pozycji. Bardzo się cieszę, że mój teamowy kolega Marcin Rzeszótko zajął drugie miejsce, pokazaliśmy, że w Buffie siła! To był bardzo miły pobyt w Szczawnicy – spotkaliśmy się całą ekipą i spędziliśmy razem trochę czasu. Takie spotkania dają siłę, a ja najbardziej się cieszę, że w teamie panuje tak przyjazna atmosfera.
Na Biegach w Szczawnicy zaskoczyło mnie parę rzeczy. Przede wszystkim Kamil Leśniak – miał przysłowiowy dzień konia, zresztą już po rekonesansie Penyagolosy wiedziałem, że jest mocny. Stawiałem, że stać go na dużą niespodziankę. I tak było, tyle że niestety nie zaskoczył mnie wynikiem, lecz... pomyłką trasy. Szkoda, bo myślę, że walczyłby z Marcinem o drugą lokatę. Pozytywnie zaskoczył mnie Rafał Klecha – widać, że chłopak się rozwija i ma duży potencjał. Kolejną niespodzianką był dla mnie Bartek Gorczyca. Obawiałem się go przed startem, ponieważ miał wcześniej kilka naprawdę dobrych wyników – chociażby płaska dycha czy Maraton Bieszczadzki w jego wykonaniu. Ostatecznie stracił do mnie 15 minut, a dwa lata wcześniej tylko sześć... Oczywiście pogoda nie sprzyjała, ale przecież wszyscy mieliśmy takie same warunki. Wśród kobiet wygrała faworytka – Edyta Lewandowska bardzo dobrze pobiegła te zawody i był to dla niej świetny prognostyk przed mistrzostwami świata.

Edyta Lewandowska, 4:02:29

Chyża Durbaszka, 19,90 km, + 820 m / - 970 m


Michał Rajca, 1:30:03
„Chyża Durbaszka”!? Nie wiem skąd ta nazwa. Dystans stosunkowo krótki (porównując do reszty biegów rozgrywanych w ramach festiwalu), ale profil nie predestynował do szybkiego biegania. Zaskoczyły mnie hopki, czyli krótkie, ale bardzo sztywne podejścia, które przeradzały się w równie strome zbiegi, co było chyba jeszcze gorsze. Sama trasa przepiękna, poczynając od startu na ryneczku w Jaworkach, poprzez ścieżki z widokiem na Tatry, a kończąc na deptaku w Szczawnicy – jedno z bardziej urokliwych miejsc, w jakich przyszło mi się ścigać. Rywalizacja? Bardzo mocno i długo naciskał drugi zawodnik, odpuścił dopiero ok. 16 km, chwilę po tym, jak poczęstował mnie izotonikiem, który przy lejącym się z nieba żarze uratował mi życie – chapeu bas Marku.

Justyna Grzywaczewska, 2:00:21
Mniej więcej po ok. 10 km trasy dogonił mnie Benek, który walczył na trasie maratonu. Wyprzedził mnie na podejściu, zamieniliśmy kilka słów. Dogoniłam go na punkcie odżywczym, mniej więcej 1,5 km dalej, gdzie zatrzymał się na chwilę, by uzupełnić wodę i zmotywować Kamila Leśniaka. Chwilę trwało zanim mnie dogonił, po czym przez kilkaset metrów biegliśmy razem, spotykając po drodze m.in. Piotrka Oleszaka i Jacka Denekę, którzy zgotowali nam piękny doping. Ostatecznie Benek włożył mi kilka minut, ale mamy świetną fotograficzną pamiątkę.

Cały tekst o Biegach w Szczawnicy 2018 ukazal się drukiem w magazynie ULTRA#17.

 

Pozostałe artykuły