Paweł Choiński
Biegacz amator

KGP logistycznie - garść porad

Warszawa, 19.09.2016

Ponad 2000 km samochodem, prawie 240 km szlaków i 13000 m przewyższenia. Dzienne zapotrzebowanie energetyczne zwiększone o prawie 4000 kcal. Minimum cztery pary butów, odzież na każde warunki pogodowe. Trasy alternatywne, rezerwowe noclegi, dobrze zaopatrzona apteczka, telefon z GPS, mapy papierowe, kompas, czołówka, a nawet linka do prania i parasol! Czyli wszystko, o czym powinniście pamiętać, podchodząc do Korony Gór Polskich solo.

W teorii wszystko wygląda dość prosto. Podjeżdżamy pod szlak ‒ zazwyczaj na przygotowany dla turystów parking samochodowy ‒ wbiegamy na górę, zbiegamy na dół i szczyt zaliczony. Wracamy do samochodu i pod kolejną górę. I przez kilka pierwszych dni tak będzie jeśli trafimy na dobrą pogodę. Problemy zaczynają się później... zacznijmy jednak od początku.

Kiedy i gdzie wystartować?

Mimo że Sudety kuszą bliskością szczytów, bardziej rozsądny wydaje się start od wschodu ‒ zaczynając od Łysicy i Tarnicy. Z dwóch powodów: po pierwsze, pomiędzy trzema szczytami (Łysica ‒ Tarnica ‒ Lackowa) macie w sumie do przejechania 450 km. Daje to około sześć‒siedem godzin jazdy samochodem ‒ lepiej zrobić to „na świeżości” i za dnia, niż walczyć z czasem i zmęczeniem na końcu wycieczki. Po drugie, już drugiego dnia będziecie mogli zaatakować Rysy, a tu kluczowa jest pogoda. Pokonując trasę od zachodu na Rysy traficie po trzech‒czterech dniach, więc prognoza pogody ma duże szanse się nie sprawdzić.

Patrząc w kalendarz, najbardziej sensownym miesiącem jest oczywiście czerwiec ‒ tuż przed rozpoczęciem wakacji. Najlepsza pogoda, najdłuższy dzień i minimalna ilość turystów na trasach. Ci ostatni w większości wypadków nie będą wam przeszkadzać, ale na Rysach czy Szczelińcu można dzięki nim stracić nawet kilka godzin…

Planowanie tras

Warto dość dokładnie zaplanować trasy podejść i trasy przejazdów samochodem. Nie bójcie się jednak wprowadzać poprawki na bieżąco. Czasami lepiej narzucić w nocy kilkanaście kilometrów samochodem, żeby o świcie podejść pod szczyt z drugiej strony i mieć bliżej na kolejną górę, niż wchodzić po nocy ‒ nawet krótszą drogą ‒ na kolejną górę tylko po to, żeby ją „odhaczyć” jeszcze tego samego dnia.

Dobrze jest też przygotować sobie wydruki tras lub zaznaczone szlaki na papierowej mapie. Pewnie nie przydadzą się na górach, które dobrze znacie, ale na pewno będą pomocne na trasach mniej lub w ogóle nieznanych. Najczęściej przyda wam się jednak telefon z aplikacją Mapa Turystyczna, która ułatwi wam nawigację i da pewność, że jesteście na szlaku. Biegnąc, bardzo łatwo przeoczyć zakręty czy rozgałęzienia dróg, a oznakowanie na niektórych podejściach jest bardzo słabe.

Bieganie po ciemku

Pokonywanie górskich tras w nocy to dość indywidualna sprawa i raczej nie do uniknięcia, jeśli zdecydujecie się zrobić wersję zimową korony. Latem jest to zupełnie niepotrzebne ze względu na bardzo krótką noc i prawie równą jej ilość snu, która będzie Wam tak czy inaczej potrzebna. Nie ma co walczyć z melatoniną i zegarem biologicznym, szczególnie jeśli przed wami szlak, którego nie znacie za dobrze.

Poruszanie się w nocy po nieznanych trasach nie jest łatwe. Czasami w dzień zdarza się przegapić oznaczenia i nadrzucić nawet 500 m zanim się zorientujecie, że coś jest nie tak. W nocy o pomyłkę naprawdę nietrudno. W czasie swojej podróży wchodziłem po zmroku na szczyty trzy razy i mimo doświadczenia w pieszych maratonach na orientację prawie zawsze miałem z tym problem (we wszystkich trzech przypadkach były to zupełnie nieznane mi szlaki) i zajmowało mi to więcej czasu niż planowałem.

Zorganizujcie sobie dzień tak, żeby w najgorszym wypadku schodzić ze szczytu już po zmroku (macie tę przewagę, że znacie już drogę). Kiedy dojdziecie do samochodu, przebierzecie się, przygotujecie wszystko na rano, zostanie wam maksymalnie cztery‒pięć godzin do świtu. Nie ma co się męczyć w nocy.

Noclegi

Tu sprawa jest prosta ‒ lecicie na czas, więc śpicie i mieszkacie w samochodzie. Nie ma co tracić czasu na przepakowywanie się, przenoszenie rzeczy do pokoju w hotelu czy pensjonacie. Dobrą praktyką jest nocowanie w miejscu startu następnego dnia ‒ oszczędzicie wówczas czas na dojazd, a lepiej przejechać się kilkadziesiąt kilometrów samochodem w nocy niż tracić ten sam czas wcześnie rano. Pamiętajcie, że sen i regeneracja są ważne, a z melatoniną naprawdę nie trzeba walczyć.

Czasami jednak miejsce noclegowe będzie niezbędne. W czasie deszczu, kiedy przemakają wam kolejny komplet ciuchów i kolejne buty, samochód może nie wystarczyć. Co prawda rozwiązanie: suszarka ze sznurków rozpiętych nad tylnym siedzeniem + buty podstawione pod wywiew klimatyzacji całkiem nieźle się sprawdza, ale tylko przez maksymalnie dwa dni. Trzeciego dnia będziecie musieli w końcu rozwiesić wszystko w przewiewnym i suchym pomieszczeniu. Poza tym spanie w przesiąkniętym wilgotnym powietrzem samochodzie jest raczej słabe jakościowo. Jak zwykle ogromny wpływ ma tutaj pogoda.

Buty i stopy

Teoretycznie proste ‒ dobrze dobrane buty i dbanie o stopy. W praktyce, dobierając buty, trzeba uwzględniać nie tylko pojedyncze podejścia, lecz całość trasy, jaką zamierzamy danego dnia pokonać. Zaczynając trasę od zachodu, praktycznie całe pierwsze dwa dni przebiegłem w speedcrosach. Pozornie dobry wybór ‒ poza Śnieżką buty są idealnie dopasowane do szlaków. W praktyce już drugiego dnia zacząłem odczuwać zbyt miękką podeszwę i szybko zmieniłem je na coś bardziej topornego, ale lepiej chroniącego stopy.

Poza kilkoma parami butów biegowych dobrze jest też mieć osobne ‒ najwygodniejsze, jakie się da, buty do jazdy samochodem. Pamiętajcie, że będziecie w trasie ponad 12 godzin dziennie ‒ sama zmiana obuwia na czas przejazdów naprawdę robi różnicę. Takie buty i suche skarpety (musicie mieć przygotowane przynajmniej dwie‒trzy pary na dzień) to też ulga dla stóp, jeśli będziecie robić trasę w deszczu.

Dobrze jest też zaopatrzyć się w odpowiednie plastry silikonowe i stosować je od samego początku! Szczególnie wrażliwe mogą być pięty, bo będziecie dość sporo podchodzić (2000‒3000 m dziennie). Jeśli przegapicie moment, w którym porobią wam się pęcherze, na compeedy może być już za późno, a zwykły plaster radzi sobie zdecydowanie gorzej.

Outfit

Zawsze wożę ze sobą ciuchy, których wiem, że nie użyje. W czasie Korony torbę z napisem „I tak ich nie użyjesz” otworzyłem czwartego dnia…

Ważne jest nie tylko zabranie ciuchów na absolutnie każde warunki pogodowe, lecz także odpowiednie ich spakowanie. Najlepiej przerobić bagażnik i tylną kanapę samochodu na szafę ‒ dosłownie. Zabierzcie worki, przegródki, koszyki czy inne pudełka i rozdzielcie odpowiednio rzeczy ‒ te „na głowę” osobno, osobno ciepłe, przeciwdeszczowe, itd. Wszystko z jak najlepszym i możliwie szybkim dostępem.

Do tego wszystkiego dwa małe plecaki ‒ jeden z rzeczami, które będą potrzebne w przypadku noclegu w hotelu czy u znajomych (wszystkie kabelki, ładowarki, zasilacze, powerbanki) i drugi z kosmetyczką, ręcznikiem i małym workiem na rzeczy, które wypadałoby wyprać. Do tego najlepiej nieprzemakalna torba na jedzenie.

Większość tras pokonacie w ciągu dwóch‒trzech godzin, więc poza paroma górami pogoda raczej diametralnie się nie zmieni. Warto jednak mieć zawsze przy sobie w plecaku buff, rękawki i kurtkę przeciwdeszczową. Reszta ubioru dostosowana do warunków w czasie startu.

Jedzenie

Wbrew pozorom z jedzeniem nie ma większego problemu. Większość tras nie zajmuje wiele czasu, więc przy odpowiednim odżywianiu w trakcie dnia na samych szlakach raczej nie będzie okazji do napychania się żelami czy batonami. Warto oczywiście mieć kilka sztuk na wszelki wypadek, ale raczej jako rezerwa.

Dobrze mieć przygotowane jedzenie „na wszelki wypadek” ‒ w miarę szybkie i łatwe do zrobienia, ale przez większość czasu będziecie mijać na trasie albo stacje benzynowe z ich bogatą ofertą kulinarną ;) albo przydrożne bary, restauracje czy fastfoody. Trzeba tylko pamiętać, żeby mieć zawsze coś pod ręką w samochodzie (u mnie były to kanapki ze stacji benzynowej), żeby po zejściu z kolejnego szczytu od razu coś zjeść, a nie tracić czas na szukanie sklepu czy stacji.

Podsumowanie

Wybierzcie termin, wybierzcie kierunek zwiedzania, przygotujcie samochód i rzeczy i w drogę. Większość podejść to łatwe turystyczne szlaki, ale kilka gór przy złej pogodzie potrafi zrobić dość sporo problemów. Musicie być przygotowani na absolutnie każde warunki pogodowe, na suszenie butów, gwałtowne opady deszczu i wysoką temperaturę. Przede wszystkim jednak musicie pamiętać, że to kilkudniowy dość monotonny wysiłek i bez dobrego przygotowania kondycyjnego nie ma co zaczynać.

Pozostałe artykuły