Mikołaj Kowalski-Barysznikow
Biegacz amator

Droga do UTMB. Przystanek CCC. Odcinek 15 i 16

Warszawa, 11.05.2017

Nawarstwiło się. Chciałby człowiek, żeby doba trwała ze dwie doby. Albo i trzy! Ale doba nie chce współpracować, nie rozciąga się tak ochoczo, jak ja, gdy próbuję naśladować panią z youtube od jogi dla opornych. Doba nie jest z gumy, ani nawet z poliestru. Doba jest z godzin, a godziny z minut. Minuty – jak wiadomo – są z sekund, a sekundy... Stop! Sekundy są ważne dla gościa, który chce złamać 2 godziny w maratonie. Ja, jak wiadomo, nie złamałem nawet trzech godzin, więc spokojnie zamiast sekund, mogę się zajmować miesiącami. Np. czterema miesiącami, które właśnie mi stuknęły pod skrzydłami Marcina Świerca.

Po Szczawnicy

Po Szczawnicy przyszedł czas na regenerację. Kilka dni nie robiłem nic, a potem tylko spokojne biegi z lekkimi akcentami na koniec. Można powiedzieć, że przez cały tydzień po Wielkiej Prehybie moje ciało było na urlopie. Kolejny tydzień to także urlop – ale tym razem nie dla ciała, a dla głowy. Za to ciało dostało nieźle w kość!

Trailsylvania

Rumunia. Nidy bym nie przypuszczał, że aż tak mnie zaskoczy. Miałem jakieś tam wyobrażenie o tym kraju, ale nie spodziewałem się, że między Ukrainą, Słowacją, Mołdawią i Bułgarią skrywa się taka perła. Piękna Rumunia, bajeczna Rumunia! Gdybym był Mickiewiczem, to bym napisał własną inwokację z nią, Rumunią, w roli głównej. Gdzie tam Litwie do Rumunii. Litwa taka płaska, nawet Gediminas jej nie pomoże. Na Litwie tylko pola i Niemen, Nemunas znaczy. A w Rumunii góry, góry, całe morze gór. Jedziesz i przez setki kilometrów widzisz tylko góry – mniejsze, większe, czasem nawet nie góry, a raczej pagórki, ale jednak bardziej góry niż nie-góry. W każdym razie na pewno nie jest to Litwa. Rumunia skradła mi serce, zakochałem się w Rumunii. Rumunio, miłości moja!

Rumuńskie góry są niesamowite – jak spojrzysz na nie z jednego miejsca, przypominają Dolomity. Spojrzysz z innego – prawie jak Alpy! Na grani Piatra Craiului czułem się trochę jak w Tatrach, a w Bucegach z kolei jest jakaś taka pierwotność, którą można spotkać pewnie tylko w Andach albo innych Appalachach. Nie byłem co prawda ani w jednych, ani w drugich, ale w Bucegach byłem i pierwotność jest na pewno. Bieszczady też są w Rumunii, jak ktoś chce, a nawet Beskid Niski. W Rumunii można zobaczyć wszystkie góry świata. Słowo! Pod warunkiem, że wieczorem wypije się z gospodarzem odpowiednią ilość palinki.  

Pork soup. Zupa ze świni, czyli krótka opowieść o tym, jak przestałem być wegetarianinem. Takie rzeczy tylko w wiosce Drakuli. Od ósmej klasy podstawówki nie jadłem mięsa, a tu w Branie wjeżdżają na stół przysmaki: rzeczona pork soup i mamałyga z domową kiełbasą. Do tego 0,7 l palinki. Nawet nie przyszedł mi do głowy pomysł, żeby się opierać. Zjedzone i popite, a góry jeszcze piękniejsze!

Dwa dni wcześniej zbiegliśmy z najpiękniej położonego schroniska na świecie do doliny. OK, są schroniska na szczytach, na graniach, ale dla mnie to Curmatura jest położona najpiękniej. Do tego nie ma w niej prądu i ciepłej wody. Kąpiesz się w żródle, a telefon ładujesz przez godzinę dziennie, jak gospodarze włączą agregat. Raj na ziemi. Detoks od nowoczesności. Mądra Rumunia! Doliny mają tę cechę, że nie ma sensu patrzeć w dół, bo raczej nic się nie zobaczy. Za to jeśli spojrzysz w górę, jest duża szansa, że coś dostrzeżesz. My dojrzeliśmy La Om, najwyższy szczyt gór Piatra Craiului. Krótka narada i już byliśmy w drodze na grań. Kilkukilometrowa przebieżka grzebietem była dla mnie jak Bieg Ultra Granią Tatr w miniaturce. Aż przestałem żałować, że ze względu na CCC nie wystartuję w tym roku na najpiękniejszym polskim biegu.

Powrót do Polski z tak pięknego miejsca jak Rumunia jest ciężki. Lżej na duszy robi się dopiero wtedy, kiedy uświadomisz sobie, że kraj z wszystkimi górami świata masz dosłownie na wyciągnięcie ręki – wsiadasz w samochód i po kilkunastu godzinach jesteś w trailowym raju. Trailsylvania, czyli biegowy przewodnik po rumuńskich Karpatach w czerwcowym numerze TRAIL-u. Warto poczytać i ruszyć na południe. Na szlak albo na kieliszek palinki!  

***

"Droga do UTMB" to projekt, który realizujemy wspólnie z Marcinem Świercem. Marcin w 2 lata przygotowuje siebie i mnie do startu w najsłynniejszym ultramaratonie na świecie - Ultra-Trail du Mont Blanc. Głównym punktem przygotowań jest nasz start w wyścigu CCC, czyli "Małej Siostrze" UTMB, który odbędzie się 1 września 2017 r. we Francji. Więcej o "Drodze do UTMB" przeczytacie w magazynie ULTRA. Znajdują się tam również plany treningowe, według których ustawiamy nasz trening.

Pozostałe artykuły