Redakcja KR

Madame Trail - Joanna JoKo Kowalczyk

Zawoja, 10.02.2018

Góry i lasy to nie baśń – to najczystszej formy piękna i szlachetna rzeczywistość, której warto dotykać. Również biegając.

Nasza baśń jest prawdziwa

Ostatnio biegnąc przez poranny, mglisty las, zastanawiałam się, czemu na widok zdjęć gór, zapierających dech w piersiach pejzaży, drzew ubranych w długie, śnieżne płaszcze, mówimy „Ale bajka! Toż to baśń!”. Skąd to określenie, skoro te obrazy są rzeczywiste i wszystko, na co patrzymy, jest prawdziwe? Gdy znajdujemy się w lesie, puszczy czy w górach, naturalne piękno mamy na wyciągnięcie ręki. Każdy z nas może dotknąć czegoś, co w obecnym, zapracowanym świecie wydaje się nieautentyczne i tak odległe od naszej codzienności. Może dlatego reagujemy w ten sposób? Wydaje nam się, że widzimy obrazy, które są nierealne, bo do nich nie przywykliśmy. Przypominają nam zaczarowany świat z dziecięcych baśni. Być może dlatego zaczęłam biegać do lasu i w góry, by trwać w tym najszczerszym, niewinnym zachwycie. Jak dziecko.

Matka Natura wraca na salony

Od najmłodszych lat czułam silną więź z naturą. Mam świadomość obecności życia w lesie i raczej nigdy nie budził on we mnie lęku. Zawsze interesowało mnie, jak wygląda to życie. Zwierzęta takie jak wilk były piękne i mądre, bo podobne do psa, ale nigdy straszne. Zaczęłam biegać cztery lata temu, gdy mieszkałam w Warszawie. Moje początki były klasyczne, czyli „asfaltowe”. Bardzo szybko jednak z betonowego podłoża przeskoczyłam na nierówny i nieprzewidywalny teren – góry i lasy. Była to oczywista dla mnie kolej rzeczy, choć nie taka łatwa do zrealizowania, kiedy mieszkałam daleko od gór. A jednak się udawało. Wyjeżdżałam nawet na 48 godzin przypadających jedynie w weekendy. Potem zmieniłam pracę na taką, która pozwalała mi pracować wszędzie – w górach też. Dodatkowo przeprowadziłam się do miasta leżącego blisko gór i zwiększyłam częstotliwość bycia w nich na tyle, ile się tylko dało. I tak jest do dziś. Nie jestem zaskoczona, że coraz więcej ludzi robi podobnie lub zaczyna intensywniej o tym myśleć. Nie chcę się zastanawiać czy to dlatego, że komuś znudził się asfalt, czy też potrzebuje nowych wyzwań. Podświadomie jednak czuję, że nawet jeśli ktoś zaczął biegać po lesie czy górach z powyższych powodów, to z czasem zaczyna odkrywać coś innego – coś pierwotnego w sobie, co było głęboko uśpione. Tym czymś jest doznawanie prawdziwej przyjemności i radości z obcowania z naturą. Do tego ujawnia się potrzeba odpoczynku i choćby chwilowej izolacji od życia w pędzie, w otoczeniu betonu, hałasu i aut. Człowiek coraz częściej wybiera ziemię, skały i drzewa, śpiew ptaków, szelest liści czy świst halnego w górach. Teraz biegnie się do lasu albo w góry, by odnaleźć wewnętrzną równowagę – w tej oazie piękna wolnej od samochodów i zgiełku miasta.

Aktywacja zmysłów

Wierzę mocno, że mamy w sobie potrzebę powrotu do natury, w której nasze zmysły wyostrzają się i reagują na wszystkie bodźce. Moje pierwsze świadome bieganie po górach i lasach umocniło mnie w przekonaniu, że to one musiały być pierwotnym miejscem zamieszkania człowieka. Czułam się, jakbym wracała do swoich korzeni. Obserwując ludzi, rozmawiając z nimi, zauważam tę samą tęsknotę. W lesie i w górach spędzamy coraz więcej czasu, więcej biegamy, oddychamy pełniej. Fascynuje nas mgła, soczysta zieleń, wilgoć, błoto, kałuże, rosa, skały pokryte mchem i nieporównywalny z niczym zapach lasu i ziemi. Z oczekiwaniem wypatrujemy promieni słońca przebijających przez wierzchołki gór czy budzący się las. Pozwalamy sobie głośniej mówić o naszej wrażliwości. Odważniej zdejmujemy buty, stoimy w lodowatym potoku albo chodzimy boso. Nie wstydzimy się pokazywać, jak jest nam dobrze i otwarcie zachwycamy się odkrywaną na nowo wolnością i naturą.

Przez pokolenia sami stwarzaliśmy sobie baśnie, których się baliśmy – zły las, mroczne mokradła, złe wilki, atakujące ptaszyska, niedźwiedzie pożerające ludzi. Dokładaliśmy wszelkich starań, by las wzbudzał w nas lęk. Rozbudowując miasta, nabraliśmy dystansu do przyrody. Teraz więc mamy niepowtarzalną możliwość, by stać się ponownie odkrywcami. W świecie, w którym już nie tak łatwo coś odnaleźć, dostaliśmy szansę, by na nowo rozpocząć poszukiwania naszego miejsca w przyrodzie i życia w większej symbiozie z naturą. Możemy odnaleźć radość z samego przebywania w lesie, biegania bez pośpiechu i coraz częściej bez zegarka. Jest to ogromną zaletą tego coraz częściej obserwowanego zjawiska, jakim jest powrót do korzystania ze wszystkich posiadanych zmysłów.

W lesie wciąż jesteśmy gośćmi

Przyznaję, że w lesie czy w górach zapominam o tym, że pochodzę z miasta. Dość szybko dochodzę do wniosku, że wolę otoczenie drzew niż ludzi. Nie oznacza to, że lubię samotność czy stronię od ludzi. Lubię również biegać w towarzystwie. Przyczyna odczuwania przyjemności z przebywania w górach czy w lesie jest bardzo prosta. Wszystko, co tam znajduję, zachwyca mnie i cieszy.

Bieganie po lesie i górach wymaga jednak rozwagi i pewnego rodzaju skupienia. Choć można odnaleźć w lesie spokój i harmonię, nie możemy zapominać o tym, że w lesie i w górach nie jesteśmy sami. Miejsca te są domem dla wielu zwierząt. Z niektórymi z nich spotykamy się oko w oko po raz pierwszy w życiu. Nie lekceważmy więc naszej intuicji i do każdej wyprawy w las czy w góry podchodźmy z pokorą i odpowiednim przygotowaniem. Wyczulić nas może trzask łamanej gałęzi (m.in. dlatego warto biegać bez muzyki), trzeszczące od nagłego wiatru drzewa, szelest w zaroślach czy podrywające się do lotu ptaki. Przestraszymy się jelenia przebiegającego nam w popłochu drogę, lisa, dzika czy informacji, że budzą się niedźwiedzie. Wtedy uświadamiamy sobie, że przecież nie jesteśmy w lesie sami, jest to dom zwierząt, pełen życia, rytuałów, odgłosów i dźwięków. To wszystko sprawia, że leśny bieg staje się biegiem pełnym emocji i nieprzewidywalnych zdarzeń, często podnoszących adrenalinę. Dlatego tak ważne jest uświadamianie ludzi o tym, jak żyją zwierzęta, jakie mają nawyki i zwyczaje. Cieszy mnie, że zauważam efekty tej wiedzy, która może pomóc nam w polepszeniu relacji człowiek versus natura.

Między innymi z tego powodu postanowiłam zorganizować wydarzenie, łączące bieg terenowy z edukacją o zagrożonych wyginięciem zwierzętach żyjących w górach. Bieg, który ma nas uwrażliwić na przyrodę i pozwolić wspólnie zadbać o jej ochronę. 

Bieg Śnieżnej Pantery

W górach nie potrzeba zawrotnych prędkości, by poczuć adrenalinę i wyrzut endorfin. Czasem wystarczy bieg przez las nocą z czołówką, który mimo wszystko jest przyjemniejszy i bezpieczniejszy w towarzystwie. Można też znaleźć się na szczycie tuż przed wschodem słońca, by uświadomić sobie, że nigdy w życiu nie widziało się czegoś tak pięknego. Czy to jest trudne? Myślę, że nie. Spójrzmy inaczej na start w zawodach, przestawmy tryb z analizy w głowie – na czucie w sercu. Potraktujmy bieg jako możliwość przebywania z grupą osób, czującą podobnie jak my, która nie startuje po to, aby osiągnąć w biegu najlepszy rezultat, by stanąć na podium czy pobić swoją życiówkę. Pobiegnijmy, jednocząc się z naturą, czasem się zatrzymując, uświadamiając sobie, że biegnąc po lesie nie jesteśmy w nim sami, że las to dom, który do kogoś należy i nie można w nim śmiecić.

Pewnego wieczoru rozmawiałam z Jackiem na temat sensu rywalizacji w bieganiu. Poczuliśmy chęć stworzenia czegoś unikalnego, co dałoby korzyść zarówno biegaczom, jak i zwierzętom. Postanowiliśmy zorganizować bieg inny niż wszystkie – bez pomiaru czasu, bez opłaty startowej, wspierający zagrożone wyginięciem zwierzęta. Tak zrodziła się idea Biegu Śnieżnej Pantery. Podczas pierwszego, inauguracyjnego biegu startowano dla tytułowej śnieżnej pantery. Kolejne edycje odbyły się dla rysia i wilka. W każdym biegu startują jedynie wybrane osoby, którym los zwierząt nie jest obojętny, które chcą im pomóc. Bieg Śnieżnej Pantery to bieg, który szczerze kocham, z którego jestem bardzo dumna. Utwierdza mnie on w przekonaniu, że warto wzbudzać w ludziach chęć pomagania zwierzętom, że z takim podejściem do biegania i natury nie jestem sama. 

Odnaleziony sens

Wydaje mi się, że świadomy trail albo, jak kto woli, bieganie w terenie, oprócz odczuwania szczerej radości z przebywania w naturze, uczy uwagi i pokory. To dobrze. Nie wiem czy biegając po górach, sięgam nieba, choć na pewno jestem bliżej niego. Czuję natomiast, że dotykam głęboko skrywanego w sobie DNA i uśpionych w nim potrzeb. Myślę, że to również dzięki temu odkryciu czuję się lepsza i silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej.

 

Inspiracją do napisania tekstu była moja rozmowa z Asią i Jackiem.

Tekst: Joanna Kowalczyk, Bieganizm

Zdjęcia: Archiwum Joanny

***

Facebook Biegu Śnieżnej Pantery TUTAJ

Więcej informacji o BŚP TUTAJ

Facebookowy profil Bieganizmu TUTAJ 

***

Tekst ukazał się w magazynie TRAIL #5

Pozostałe artykuły